Sukcesu tylko pół, bowiem przeprowadziliśmy się, ale będziemy przeprowadzać się znowu :/ Czemu? Otóż zdesperowani zaczęliśmy rozglądać się za pokojem. Na portalu polonia.dk znaleźliśmy pokój w Ishøj, właścicielka wyraziła zgodę na psa. Pojechaliśmy zobaczyć mieszkanie. Pokój nie był zbyt duży, ale jakoś byśmy się zmieścili. Kuchnia, łazienki i salon bardzo ładnie urządzone. Zresztą właścicielka tam mieszka, więc też z nich korzysta. Okazało się, że w domu mieszka więcej osób, poza tym nie jest to jedyny dom pod wynajem. W trakcie rozmowy wynikło, że zwalnia się inny pokój w Greve, skąd Jurek miałby 10 min do pracy, ja 5 min spacerem do kolejki. Pojechaliśmy obejrzeć drugi dom.
Pokój okazał się malutki, kuchnia, łazienka i salon już nie takie ładne jak w Ishøj, ale na korzyść przemawiała lokalizacja (w poprzednim do kolejki było kilka kilometrów) oraz nieobecność właścicielki, która wydała się nam miłą, aczkolwiek zajmującą osobą. Chodzi mi o to, że przewidywaliśmy jej stałą obecność w kuchni, opowieści i uwagi np. na temat gotowania. Zdecydowaliśmy się na Greve, pomimo 18 osób tam zamieszkujących… Były dwie kuchnie, dwie łazienki, a lokatorzy to pracujący całe dnie chłopaki. Nie powinno być tak źle.
Nadszedł dzień przeprowadzki. Od rana pakowanie, sprzątanie. W końcu, załadowanym po dach Transporterem udaliśmy się do nowego domu. Za drzwiami czekała na nas nieoczekiwana wiadomość – kilka dni wcześniej wprowadził się chłopak z alergią na sierść psów! Rozwiązaniem byłoby trzymanie psa 24h/dobę (poza spacerami) w ciasnym pokoju, czego oczywiście nie zrobiłabym mu, zamknięcie się owego chłopaka w swoim pokoju (poza wyjściem do pracy), co oczywiście również nie wchodziło w grę lub znalezienie dla nas innego pokoju.
Zadzwoniliśmy do właścicielki. Traf chciał, że dzień wcześniej rozmawiał z nią chłopak z innego domu w Greve (tak, sporo tych domów i sporo mieszkańców…) o możliwości zamiany pokoju na „nasz”. Pojechaliśmy na oględziny. Pokój był większy, dom nawet ładniejszy z tarasem i położony praktycznie nad samym morzem, ale trochę niepokoiły mnie 32 osoby tam mieszkające… Problem sam się rozwiązał, gdy chłopak zadzwonił do swojej dziewczyny, która na zamianę się nie zgadzała… Nie dogadali się…
Wróciliśmy do mieszkania w Greve nr 1. Chłopak z alergią dał nam telefon do Polaka, który potrzebuje od zaraz wynająć pokój, bowiem ktoś mu nagle zrezygnował. On sam był zainteresowany, ale depozyt był wyższy, dlatego ostatecznie zdecydowali się na pokój w „naszym” domu. Warto spróbować. Zadzwoniliśmy i w zasadzie wzięliśmy ten pokój w ciemno. Wieczorem pojechaliśmy na miejsce.
Mieszkanie w Albertslund jest dość duże, zwłaszcza kuchnia i salon, jednak nasz pokój jest malutki… 7 m²! Drugi identyczny pokój stoi narazie pusty, trzeci, nieco większy, zamieszkuje trzech chłopaków (pracowników wynajmującego), którzy zostają do połowy grudnia.
Wnieśliśmy rzeczy z samochodu. Zastawiliśmy nimi wolny pokój i pół salonu. Rozpakowywanie zostawiliśmy na dzień następny, ten bowiem wyczerpał zapasy naszej energii…
Leave a Reply