Tam, gdzie nie można było przejechać wózkiem, szliśmy z Tomkiem w nosidełku. On sam ten sposób wędrówek lubił jeszcze bardziej, ponieważ więcej mógł zobaczyć. Poza tym bliskość rodzica i kołysanie dawały mu poczucie bezpieczeństwa.
1. Zatoka Cala Blanca
Pierwszy raz próbowaliśmy tam dotrzeć wózkiem. Nie wyszło. Tym razem się udało aczkolwiek najlepsze miejsca do wypoczynku były zajęte. Musieliśmy zawrócić kawałek i rozłożyć nasz piknik gdzieś przy drodze. Tomek zażywał kamiennego masażu, Jurek pływał z krabami, a ja degustowałam dorodne hiszpańskie winogrona 🙂
2. Cap Prim
Krótka trasa na przylądek Prim wiedzie przez ciemny las. Szlak jest bardzo dobrze oznakowany. Na bocznych ścieżkach namalowane są krzyże. Niemniej kilka razy je przekroczyliśmy chcąc zobaczyć więcej niż z dozwolonej ścieżki… Bardzo przyjemna wycieczka.
3. Els Molins mills i latarnia na przylądku Sant Antoni
Młynów Els Molins jest kilka, my zobaczyliśmy tylko parę, gdyż nie było blisko miejsca parkingowego. Niemniej dało nam to możliwość podziwiania pięknej panoramy Xàbia. Młyny wybudowane zostały na wzgórzu ponad miastem.
Przylądek Sant Antoni znajduje się trochę dalej na wschód. Ogrodzenie nie pozwalało zobaczyć latarni z bliska, ale widoki były zachwycające.
4. Cala Baracca i latarnia na przylądku Cap de la Nau
Na plażę Baracca prowadzą dwie drogi. Pierwsza dla leniwych – samochód można zaparkować przy samej plaży. Druga dla tych, co lubią chodzić – rozpoczyna się w tym samym miejscu co szlak na Cap Prim. Do pokonania jest krótki, aczkolwiek dość stromy odcinek po wzgórzu. Sama plaża nie przypadła nam do gustu. Bardzo mała, zatłoczona, otoczona białymi budynkami. Nie znaleźliśmy dogodnego miejsca na relaks toteż ruszyliśmy w trasę powrotną.
Podjechaliśmy na przylądek Cap de la Nau. Latarnia była, tradycyjnie, otoczona płotem, więc zrobiliśmy kilka zdjęć i zakończyliśmy wycieczkę.
5. Gobernador peak in Serra Gelada
Pasmo górskie Serra Gelada urzekło nas tak bardzo (pierwszy raz byliśmy na trasie wózkowej), że postanowiliśmy tam wrócić. Tym razem pokusiliśmy się o zdobycie szczytu Gobernador. Nie jest może wyjątkowo wysoki – 438 m.n.p.m., jednak należy pamiętać o tym, że wspinaczka rozpoczyna się praktycznie z poziomu morza. Muszę przyznać, że po drodze brakło mi tchu. Na swoją obronę dodam, że po pierwsze szlak wiódł prawie nieustannie pod górę, po drugie słońce mocno grzało, po trzecie jestem karmiącą matką, po czwarte moje obuwie wpisałabym do kategorii “miejskie” a nie “górskie”. Widok ze szczytu wart był trudu wspinaczki. Znaleźliśmy się na skraju klifu patrząc na morze z jednej i miasto Benidorm z drugiej strony. Wypełniając płuca czystym powietrzem czułam się jak na krańcu świata.
6. El Castell de Guadalest
Bywa tak, że wyznaczony cel wynagradza drogę do niego. Bywa też tak, że droga przewyższa wspaniałością nasz cel. Na tej wycieczce zarówno droga jak i cel były wyjątkowo cudowne. Trasa wiodła malowniczo przez góry. W dali błyszczała tafla morza. Celem był zamek, ale mapy HERE zawiodły nas nad tamę Guadalest. Ogromna tama w osobliwym zakątku. Warto zjechać z trasy. Stąd było zaledwie 5 minut do zamku. Wybudowany na skale stał się dość popularną atrakcją turystyczną. Moim zdaniem liczne sklepiki z pamiątkami nie psują wrażenia. Długo można spacerować w murach budowli napawając się panoramą gór.
7. Cova Tallada
Miejsce odwiedzone jako ostatnie podczas naszych wakacji jakkolwiek znalezione jako jedno z pierwszych. Zarzuciliśmy pomysł zobaczenia jaskini z obawy przed niemożliwością dotarcia tam z niemowlęciem. Najbardziej chyba odstraszały nas łańcuchy. Ale łańcuchy niekoniecznie oznaczają nad wyraz trudny szlak. Czasem przydają się tylko podczas złej pogody albo tym mniej odważnym. Podczas wakacji nabraliśmy wprawy w podróżowaniu z dzieckiem w nosidełku, więc podjęliśmy wyzwanie, gotowi w każdym momencie zawrócić.
Z parkingu, po kilkudziesięciu metrach, wyszliśmy na otwartą przestrzeń z drzewami i krzakami osmolonymi w niedawnym pożarze. Następnie rozpoczęliśmy wędrówkę w dół zbocza aż natknęliśmy się na wspomniane łańcuchy. Rozważaliśmy nasze opcje, gdy pojawiło się troje turystów. Niemalże przeskoczyli przez skałki prawie bez pomocy łańcuchów. Poszłam sprawdzić czy rzeczywiście odcinek był tak prosty do przejścia. Jurek z Tomkiem podążyli w moje ślady.
Po chwili ujrzeliśmy znak “Cova Tallada”. Trochę czasu zajęło nam domyślenie się, że jaskinia znajduje się poniżej, trzeba przejść kolejne łańcuchy, następnie okrążyć skałę tuż nad powierzchnią wody. Ten ostatni fragment wyglądał najbardziej przerażająco. Ale małe dzieci i starsze panie go przeszły, więc ja nie dam rady? 😛
Jaskinia była piękna. Niesamowite dzieło natury pośród skał. Ogromna pieczara, z dwoma oczkami wodnymi, w których można pływać. Z jednego można wypłynąć wprost na otwarte morze, co kilku lepiej wprawionych pływaków uczyniło.
Wróciłam kontemplować widok morza z Tomkiem, a Jurek zszedł do jaskini pstryknąć kilka fotek. Zadowoleni wróciliśmy na parking.
Leave a Reply