Najlepszym sposobem na zwiedzanie miast, moim zdaniem, jest zamieszkanie w nich na kilka dni. Tak, żeby mieć możliwość poruszania się środkami transportu miejskiego, tudzież rowerem, żeby dotrzeć do różnych dzielnic, nie tylko do centrum, żeby usiąść w lokalnej knajpie, obserwować i poczuć atmosferę miejsca. Nie zawsze ma się czas, dlatego czasem trzeba wybrać na szybko co zobaczyć i pojechać, tak jak my, na jeden dzień.
Zwiedzanie miast samochodem jest o tyle problematyczne, że trzeba gdzieś zaparkować. Z mojego doświadczenia wynika, że lepiej znaleźć wcześniej miejski parking i zapłacić, niż kluczyć po nieznanych uliczkach i szukać tańszej, (lub całkiem darmowej), wersji. W Alicante znaleźliśmy płatny parking podziemny na Calle Rafael Terol, 30. Nie najtańszy, ale dogodnie położony.
Explanada de España
Z parkingu od razu ruszyliśmy na główny punkt programu: Explanada de España czyli nadmorską promenadę z rozpoznawalną z pocztówek kostką. Wzdłuż promenady znaleźć można mnóstwo restauracji. W jednej z nich spróbowaliśmy hiszpańskiego dania paella, poprzedzonego przystawką i zakończonego deserem. Uczta ta kosztowała około 10 euro na głowę.





Playa del Postiguet
Promenada kończy się rondem z hiszpańską flagą, za którym rozciąga się piękna piaszczysta plaża z placem zabaw i widokiem na zamek na wzgórzu. Tego dnia przeraźliwie mocno wiało, toteż nie zabawiliśmy tu długo.





El Barrio de Santa Cruz
Z plaży wkroczyliśmy do starego miasta zwanego w skrócie El Barrio. Odnaleźliśmy najstarszy kościół Alicante – Basílica de Santa María. Nie zachwycił mnie szczególnie, być może warto wejść do środka, nie wiem, bo był zamknięty. Ruszyliśmy uliczkami aż do placu Plaza Portal de Elche, na którym rosną przepiękne figowce. Stamtąd szybciutko na ulicę Calle San Francisco – specjalnie dla Tomka. Ale i bez dziecka warto odnaleźć tę wesołą uliczkę. Stamtąd powróciliśmy na parking.





El Castillo de Santa Bárbara
Słynny zamek na wzgórzu Benacantil (166m). Piszę o nim na końcu, ponieważ ostatecznie nie udało nam się tam dotrzeć. Mamy za sobą dwie próby. Do trzech razy sztuka, mówią, więc jest dla nas nadzieja.
Próba pierwsza
Na zamek można dostać się na kilka sposobów. Pieszo, windą lub samochodem. My wybraliśmy najwygodniej trzecią opcję (ja bym chętnie się wdrapała, ale nie byłam sama). Dość szybko wspięliśmy się najwyżej jak się dało i… o wolnym miejscu na parkingu nie było co marzyć. Poniżej znajdują się jeszcze bodajże dwa parkingi, równie szczelnie zastawione szybszymi od nas. Dlatego tę metodę polecam albo zaraz po otwarciu zamku, albo tym urodzonym w czepku.


Próba druga
Odwoziliśmy rodziców na lotnisko. Do zamku stamtąd już niedaleko. Wpadłam na genialny pomysł podziwiania z góry wschodu słońca. Romantycznie, prawda? Niby godziny otwarcia zamku jakieś są, ale ja nie chciałam zwiedzać. Chciałam tylko postać na górze i napawać się widokiem. Wjechaliśmy na opustoszały o tej porze parking, żadnego zakazu, szlabanu, dobry znak. Nie zdążyliśmy jeszcze zjeść kanapek, gdy podszedł do nas nieuśmiechnięty policjant nakazując natychmiastowe opuszczenie terenu zamku. “Lo siento'”, skąd mieliśmy wiedzieć, że nie można tu przebywać poza godzinami otwarcia, skoro nie było na ten temat żadnej informacji? No ale nie można. Z romantycznego poranku na zamku nici.


Próba trzecia
W przyszłości z pewnością będzie i nie omieszkam o tym napisać. Tymczasem zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z Alicante.
[EDIT 11.06.2020] Trzecia próba się odbyła. Co więcej, zakończyła się sukcesem. Odkryłam też nowe piękne miejsca w Alicante. A wszystko to opiszę już niebawem.
Z racji Dnia Czekolady brakuje jeszcze Muzeum Czekolady firmy Valor pod Alicante. 😀
…ale to jak mamy jeszcze jeden dzień na zwiedzanie. 😉
Pozdrawiam!
Dzień czekolady mógłby być codziennie! ?